#17 Tajemnicze telefony do Dorothy Scott
W tym tygodniu mija 39 lat od zaginięcia Dorothy Scott. Jedną
z osób, które nadal próbują rozwiązać tę zagadkę jest jej syn, Shawn.
KALIFORNIA
Dorothy Jane Scott (ur.23.04.1948 roku) mieszkała w Stanton
na przedmieściach Anaheim w Kalifornii. W 1976 roku na świat przyszedł jej syn,
Shanti Jacob Scott – a ponieważ rodzina i przyjaciele od początku nazywali go
‘Shawn’ to pod tym imieniem można go znaleźć w większości artykułów.
Ojcem Shawna jest Dennis Terry – właściwie nie występuje w
tej historii, bowiem jego związek z Dorothy zakończył się, gdy chłopiec był
jeszcze bardzo mały. Po ich rozstaniu Shawn został pod opieką Dorothy, zaś
Dennis przeprowadził się na stałe do Fairgrove w stanie Missouri – miał jednak sporadyczny
kontakt z synem.
Życie Dorothy wydawało się poukładane – jej rodzice, Vera i
Jacob chętnie opiekowali się Shawnem gdy była w pracy, jej sytuacja finansowa
była całkiem dobra, miała też niewielkie grono przyjaciół. Mieszkała z ciocią,
która również chętnie zajmowała się jej synem.
Bliscy określali ją jako osobę spokojną, stroniącą od
wszelkich używek i bardzo religijną. Ich zdaniem w czasie poprzedzającym
zaginięcie nie była w żadnym związku, jednakże nie wykluczają że mogła poznać kogoś,
kogo im nie przedstawiła lub nie zdążyła tego zrobić.
Dorothy pracowała jako sekretarka w dwóch sklepach w Anaheim:
"Swinger's Psych Shop" oraz "Custom John's Head Shop" –
pierwszy z nich należał wcześniej do jej ojca Jacoba, jednakże przyjął propozycję
odsprzedania go właścicielowi drugiego z nich. Oba oferowały podobne towary: m.in.
akcesoria do palenia tytoniu i marihuany, dlatego też właściciel planował
rozwinąć niewielką sieć podobnych lokali.
Mniej więcej w kwietniu 1980 roku Dorothy zaczęła się
skarżyć na niepokojące telefony. Poinformowała bliskich, że do sklepu "Swinger's
Psych Shop" zaczął dzwonić mężczyzna który nigdy się nie przedstawia, ale
jego głos wydaje jej się dziwnie znajomy. Sądziła też, że nie jest to ktoś
bardzo młody ani też dużo starszy od niej.
Co ważne: mężczyzna dzwonił tylko wtedy, gdy Dorothy była
akurat na miejscu. Pracownicy tego sklepu ani też pracownicy drugiego (gdzie
przecież równie często bywała) nie odbierali podobnych telefonów. Byli jednakże
świadkami kilku takich rozmów.
Wpierw dzwoniący pytał Dorothy o to jak się czuje, jakie ma
plany na dany dzień, jednak z czasem jego telefony stały się bardziej
napastliwe. Zaczął prawić jej komplementy i wyznawać miłość, raz nawet
zadzwonił z informacją by wyszła na zewnątrz po ‘mały prezent’. Gdy Dorothy
wyszła przed sklep zauważyła, że na przedniej szybie jej auta leży czerwona
róża.
Wkrótce jego telefony zaczęły brzmieć naprawdę groźnie: wyznania
miłości przeplatały się z groźbami, co jej zrobi jeśli odrzuci jego uczucia.
Powiedział też kilkakrotnie, że obserwuje ją każdego dnia i na potwierdzenie
tych słów opisywał dokładnie, gdzie była i co robiła poprzedniego dnia,
wiedział także jak była ubrana.
Jeden z telefonów
szczególnie ją przeraził: gdy prosiła go o zostawienie jej w spokoju
powiedział, że zostawi ją w spokoju dopiero wtedy, gdy potnie jej ciało na
kawałki i zakopie w takim miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie.
Po tej rozmowie Dorothy zapisała się na zajęcia karate i
zaczęła pytać bliskich o to, jaką broń powinna kupić – przy czym zwlekała z tą
decyzją obawiając się, że broń w domu byłaby zagrożeniem dla Shawna.
Liczne źródła na ten temat nie podają jednak informacji, czy
Dorothy zgłosiła to nękanie na policję.
28 maja 1980 roku Dorothy zostawiła Shawna w domu swoich rodziców
i udała się na spotkanie dla pracowników, rozpoczynające się o godzinie 21:00.
Podczas tego spotkania pracownicy zauważyli, że jeden z nich, Conrad Bostron
nie wyglądał najlepiej: był coraz bledszy, a na opuchniętym ramieniu miał
powiększające się szybko zaczerwienienie.
Dorothy wraz z koleżanką Pam Head postanowiły zawieźć go do
szpitala. Wyruszyli tam we trójkę białą Toyotą należącą do Dorothy - chwilę
przed godziną 22.
Po drodze zatrzymali się pod domem rodziców Dorothy – ta
chciała ich uprzedzić, że może wrócić późno i sprawdzić, czy u Shawna wszystko
w porządku. Pamiętają też, że w międzyczasie zdjęła swój czarny szal i założyła
inny, w kolorze czerwonym.
Następnie pojechali na ostry dyżur do ośrodka medycznego „UC
Irvine”:
ZAGINIĘCIE
Lekarz badający Conrada orzekł, że ten został ugryziony
przez jadowitego pająka: czarną wdowę [nawiasem mówiąc jest to gatunek występujący
w każdym stanie poza Alaską]. Samo
ukąszenie nie jest bolesne, objawy pojawiają się po ok. 30 minutach od
ukąszenia i choć szybko postępują to takie ukąszenie nie jest groźne dla osób
dorosłych. Lekarz podał mu lek, wypisał receptę i zalecił odpoczynek przez co
najmniej dwie doby.
W czasie badania Dorothy i Pam czekały na kolegę przed
wejściem do gabinetu – Pam jest pewna, że Dorothy nie oddaliła się wtedy nawet
na chwilę.
O godzinie 23:00 Conrad został wypisany ze szpitala –
Dorothy powiedziała, że odwiezie go do domu, a że nadał był osłabiony postanowiła
podjechać autem od frontu szpitala, by nie musiał pokonywać pieszo całej drogi
na parking. Następnie skorzystała z toalety i wyszła po samochód, podczas gdy
Pam z Conradem czekali na odbiór leku z otrzymanej recepty.
Po odebraniu lekarstwa wyszli przed szpital, ale Dorothy tam
nie było. Po ok. 10-15 minutach czekania stwierdzili, że przejdą w takim razie
na parking i wtedy zobaczyli jej auto pędzące w ich kierunku. Zaczęli do niej
machać i wołać, ale auto tylko przyspieszyło i minęło ich, ścinając ostro
zakręt przed szpitalem skręcając w prawo. Bardzo zaskoczeni tą sytuacją
założyli, że być może Dorothy idąc po auto zadzwoniła np. do swoich rodziców i
dostała jakieś złe wieści. Mimo wszystko postanowili na nią zaczekać.
Ponieważ Dorothy nadal się nie pojawiała zadzwonili do jej
rodziców z budki telefonicznej. Okazało się, że rodzice Dorothy nie mieli z nią
kontaktu od czasu tej krótkiej wizyty przed szpitalem.
Rodzice szybko ustalili, że Dorothy nie wróciła też do
swojego domu (gdzie mieszkała razem z ciocią – ta wiedziała od nich już
wcześniej, że Dorothy zawiozła kolegę do szpitala i może wrócić późno).
Razem ustalili, że Vera i Jacob zostaną z Shawnem w domu
czekając na córkę, zaś Pam i Conrad zgłoszą jej zaginięcie na policję –
ponieważ tuż obok, na terenie szpitalnego kampusu znajdował się dyżurny punkt
policji.
Oboje opisali dyżurnemu zdarzenie przed szpitalem, jednakże
na pytanie czy to Dorothy siedziała za kierownicą nie byli w stanie tego
potwierdzić: zgodnie z relacją jej auto jechało prosto na nich, więc oślepiły
ich reflektory, a całe zdarzenie trwało tylko kilka sekund. Byli jednak pewni
na 100%, że auto należało do Dorothy. Ponadto czekając na jej powrót nie
widzieli innej białej Toyoty na parkingu ani przed szpitalem, jak i nigdzie nie
widzieli samej Dorothy. Po namyśle zwrócili też uwagę, że tuż po ścięciu
zakrętu przed szpitalem światła w aucie zostały wyłączone – tak, jakby kierowca
celowo wcześniej chciał ich oślepić, by nie widzieli kto znajduje się w środku.
Na szczęście nie zlekceważono ich zawiadomienia - choć w
przypadku zaginięcia osoby dorosłej już wtedy przyjmowano, że poszukiwania rozpoczyna
się po upływie 48 godzin.
Do policjantów pełniących służbę tej nocy rozesłano rysopis
Dorothy oraz opis jej auta z zastrzeżeniem, że podejrzewa się uprowadzenie.
O godzinie 04:30 nad ranem w parku oddalonym od szpitala o kilkanaście
mil znaleziono spalony samochód Dorothy – po dokładnym sprawdzeniu okazało się,
że ani w aucie, ani w samym parku nie znaleziono śladu po Dorothy lub jej
rzekomym porywaczu.
Policja poprosiła rodzinę, by wstrzymali się z nagłośnieniem
tej sprawy w mediach – obawiali się, że jeżeli Dorothy żyje i jest przetrzymywana
to rozgłos wystraszy porywacza i postanowi się jej pozbyć.
Wtedy też rodzice Dorothy otrzymali pierwszy telefon.
POSZUKIWANIA
Po mniej więcej tygodniu od zaginięcia Dorothy do domu
Scottów zadzwonił mężczyzna. Spytał Very, która odebrała telefon, czy jest krewną
Dorothy. Gdy potwierdziła mężczyzna powiedział tylko „mam ją” i odłożył
słuchawkę.
Po tej rozmowie Jacob udał się do redakcji lokalnej gazety „Orange
County Register” w Anaheim i opisał zaginięcie córki prosząc o nagłośnienie
sprawy. Artykuł na ten temat ukazał się 12 czerwca.
Tego samego dnia redaktor tej gazety, Pat Riley, odebrał
niepokojący telefon. Niezidentyfikowany mężczyzna powiedział mu: „Zabiłem ją.
Zabiłem Dorothy Scott. Była moją miłością. Przyłapałem ją na zdradzie z innym
mężczyzną. Zaprzeczyła, że ma kogoś. Zabiłem ją”.
Po tych słowach przekazał Patowi szczegóły zaginięcia, które
nie były znane dziennikarzom piszącym ten artykuł – co później utwierdziło
policję w przekonaniu, że dzwoniącym był faktyczny porywacz:
- poza ubiorem Dorothy opisał wspomniany już czerwony szal,
który założyła mniej więcej 30 minut przed pobytem w szpitalu
- znał dokładny powód wizyty w szpitalu [ukąszenie przez
pająka]
Dodał też, że to Dorothy zadzwoniła do niego ze szpitala jeszcze
przed 23 - czemu Pam stanowczo zaprzecza: w tym czasie siedziała z Dorothy
przed gabinetem podczas badania Conrada, była też świadkiem jak Dorothy przed
23 wchodzi na 2-3 minuty do toalety i widziała też jak z niej wychodzi, a rozdzielili
się dopiero po 23 gdy Conrada wypisano do domu.
Mimo wysiłków policji oraz kolejnych artykułów publikowanych
na łamach lokalnej prasy nie pojawiały się żadne nowe informacje – Dorothy po
prostu zniknęła.
W pierwszej kolejności z grona możliwych podejrzanych wykluczono
jej byłego partnera – choć Dennis Terry był w Kalifornii ok. 20-21 maja, to w okresie
jej zaginięcia oraz poszukiwań miał żelazne alibi: od w/w wizyty w Kalifornii
Dennis cały czas przebywał u siebie w Missouri. Potwierdzali to różni
świadkowie: krewni, współpracownicy czy sąsiedzi.
Próbowano zidentyfikować mężczyznę, który przez kilka
tygodni przed zaginięciem nękał telefonicznie Dorothy – takie zresztą było główne
założenie śledztwa: uprowadzenie przez prześladowcę.
Jej rodzina i znajomi podkreślali fakt, że Dorothy znała
jego głos, ale niestety nie mogła powiązać go z konkretną osobą. Początkowo
sądzono, że był to jeden z klientów któregoś ze sklepów, w których pracowała,
jednakże śledczy po weryfikacji uznali to za mało prawdopodobne: w obu sklepach
jej biuro znajdowało się na zapleczu, zatem rzadko widywała klientów, a jeszcze
rzadziej rozmawiała z którymkolwiek z nich (czy w tej sytuacji pamiętałaby
dobrze jego głos?). Próba znalezienia powiązań w gronie jej znajomych i
współpracowników niewiele dała. O ile wiadomo policja miała kilku podejrzanych
spoza tego grona, ale te tropy także prowadziły donikąd.
Można też założyć, że w ogóle nie poznała tego mężczyzny, a podobieństwo
głosu do kogoś znajomego jest przypadkowe – w tej sytuacji sprawca musiałby ją
obserwować tylko z daleka, znając dzięki temu rozkład jej dnia, miejsce pracy,
auto czy ubiór (a wiemy, że opisywał jej szczegółowo, co widział gdy ją
śledził). Jednak w jaki sposób dowiedziałby się, czym dokładnie zajmuje się w
sklepie i znałby numer bezpośrednio do jej biura? Obie rzeczy łatwo można
wyjaśnić.
Pierwsza: wystarczy, że szedł za Dorothy któregoś dnia,
wszedł za nią do sklepu, a widząc że nie ma jej przy ladzie powiedział coś w
stylu „moja żona tu przed chwilą wchodziła - wysoka szatynka”, na co dostałby
odpowiedź od pracownika „To była nasza sekretarka/księgowa, czy na pewno o nią
chodziło?” – czy jakikolwiek inny wariant, w którym dowiaduje się tego od osoby
znającej Dorothy.
Druga: numer do samego sklepu nie był zastrzeżony,
wystarczyłoby podczas rozmowy z pracownikiem podać się za dostawcę/klienta
dzwoniącego w sprawie stricte księgowej i otrzymać numer bezpośrednio do
sekretariatu. Zakładam, że między uzyskaniem numeru a telefonami do Dorothy
musiałby być zachowany odstęp czasu, bo żaden z pracowników nie otrzymywał
podejrzanych telefonów na numer samego sklepu ani nie skojarzył, by osoba dzwoniąca
do sklepu po chwili dzwoniła też do Dorothy.
Oczywiście najprostsze jest założenie, że uzyskał ten numer
od osoby, która ją znała, ale znajomi i bliscy twierdzą że nikt ich nie pytał o
ten numer.
Co najdziwniejsze: zaginięcie Dorothy wcale nie oznaczało
końca kontaktów ze strony prześladowcy.
TELEFON OD PORYWACZA?
Po artykule z 12 czerwca 1980 roku Vera odebrała jeszcze
jeden telefon od nieznajomego mężczyzny, potem kolejny – zaczęły się powtarzać co
środę w godzinach popołudniowych. Policja nagrywała te rozmowy i próbowała
namierzyć dzwoniącego, jednakże przy ówczesnej technologii połączenia trwały na
to zbyt krótko.
Mężczyzna za każdym razem mówił co innego: raz, że przetrzymuje
Dorothy i nigdy jej nie wypuści, innym razem że ją zabił, a jeszcze innym że są
razem szczęśliwi i Dorothy chce z nim zostać na zawsze. Informacje które
przekazywał (np. wiedział, co mówił Dorothy przed zaginięciem, co mówił samej
Verze podczas ich pierwszej rozmowy czy to, że kontaktował się z Patem Riley’em
z przyznaniem do winy) wskazywały, że od początku stoi za nimi ta sama osoba.
Te cykliczne połączenia trwały aż 4 lata: pewnego wieczoru w
kwietniu 1984 roku wyjątkowo to Jacob odebrał telefon: ponieważ osoba po
drugiej stronie słuchawki w ogóle się nie odezwała Jacob powiedział coś rodzaju
„To pomyłka, zły numer”. Możnaby założyć, że to przypadek, ale od tego właśnie wieczoru
telefony do domu Scottów ustały.
PIERWSZY ŚLAD
6 sierpnia 1984 roku robotnik budowlany pracujący w pobliżu
drogi Santa Ana Canyon (na północny wschód od Anaheim) zauważył w wykopie
zwierzęce kości – w odległości ok. 10 metrów od pobocza. Wkrótce przekonał się,
że kości jest dużo więcej, niektóre wydawały się też za duże jak na zwierzęce.
Po chwili znalazł też turkusowy pierścionek i zegarek, który zatrzymał się na
godzinie 00:30/12:30.
Wezwana na miejsce policja wraz z technikami kryminalnymi zabezpieczyła
ślady– bowiem wśród kości znaleziono też ludzką czaszkę.
Identyfikacji dokonano na podstawie dokumentacji dentystycznej
udostępnianej śledczym przez rodziny zaginionych – 14 sierpnia wydano oświadczenie,
iż znaleziono szczątki ciała Dorothy. Co ważne: mimo dokładnego przeszukania terenu
znaleziono tylko część kości – nie był to kompletny szkielet.
Śledczy ustalili też, że szczątki kobiety zostało zakopane mniej
więcej metr głębiej, niż ciało psa (którego kości faktycznie się tam
znajdowały) – zważywszy, że złożono je jedno na drugim można domniemywać, że
osoba ukrywająca ciało postanowiła przykryć je zwłokami zwierzęcia na wypadek przeprowadzania
poszukiwań przy użyciu psów tropiących zapach rozkładu lub na wypadek badań
georadarem (o ile rozwój tej technologii najszybciej postępuje od lat 90-tych,
to już w latach 70-tych miała zastosowanie w kryminalistyce).
Nie udało się ustalić przyczyny śmierci Dorothy ani okresu czasu,
w którym jej szczątki były zakopane w tym miejscu – przy czym na jej kościach
widoczne były ślady pożaru, który wybuchł na tym terenie w 1982 roku
(wykluczono, by ciało Dorothy spalono w jej aucie, które znaleziono kilka godzin
po zaginięciu).
Dwa dni po identyfikacji szczątków Vera Scott odebrała – już
ostatni - telefon od nieznanego mężczyzny – spytał tylko: „Czy zastałem
Dorothy?”.
Rodzice Dorothy nie doczekali rozwiązania tajemnicy śmierci
ich córki – Jacob zmarł w 1994 roku, zaś Vera w 2002 roku.
SHAWN SCOTT
Po zaginięciu matki Shawn został adoptowany przez dziadków i
pozostał w Kalifornii. Jako dorosły mężczyzna postanowił sam wyjaśnić, co stało
się z Dorothy.
W pierwszej kolejności skontaktował się z osobami, które
znały lub pracowały z Dorothy w 1980 roku. Jedna z nich przekazała mu swoje
podejrzenia – prześladowcą i zabójcą jego matki miał być Mike Butler.
Mike Bulter urodził się w 1946 roku. Za młodu zamieszkał z
rodziną w Anaheim, gdzie po osiągnięciu pełnoletności wstąpił do armii – w wieku
20 lat zaczął stacjonować w jednostce w Hohenfels w Niemczech - podczas tego
pobytu zatrudnił się także w redakcji lokalnej gazety. Po powrocie do Stanów
zaczął pracę jako konserwator/mechanik w różnych punktach usługowych.
W 1980 roku pracował w warsztacie nieopodal „Swinger's Psych
Shop”.
Co najważniejsze: w tym właśnie sklepie razem z Dorothy pracowała jego
siostra.
Wyjaśniałoby to, skąd tak dobrze znał grafik Dorothy i czemu
kontaktował się na numer akurat tego sklepu - także i to, jak mógł zdobyć ten
numer.
Ów znajomy twierdził także, że mężczyzna miał na punkcie Dorothy
dziwną obsesję, ale policja nie była w stanie udowodnić jego powiązania z tą
sprawą (choć brak informacji, czy faktycznie był przez nich weryfikowany). Uważano
go za człowieka niestabilnego psychicznie, a jego niewielkie grono znajomych
stanowili m.in. klienci tego sklepu: hipisi mający związek z lokalną sektą.
O ile trop brzmi dość sensacyjnie, to wyjaśniałby jedną
rzecz – czemu mężczyzna przestał dzwonić dopiero wtedy, gdy to Jacob odebrał
telefon. Jacob po sprzedaży sklepu nadal pomagał właścicielowi w różnych
naprawach (dlatego pracownicy jak Conrad i Pam mieli do niego numer domowy i
mogli się z nim skontaktować ze szpitala), a osobą którą brał do pomocy był
właśnie Mike. Czy obawiał się, że Jacob rozpozna jego głos? Może była to inna
osoba, którą Jacob znał?
Ostatnie lata życia Mike spędził w Waszyngtonie, gdzie zmarł
w 2014 roku po chorobie nowotworowej.
Siostra Mike’a została piosenkarką, ponoć dość znaną w
Kalifornii, jednakże w mediach nie wymienia się jej nazwiska. Shawn próbował kilkukrotnie
się z nią skontaktować, by porozmawiać na temat jej brata, jednak za każdym
razem odmawiała.
blog "Nierozwiązane"
Komentarze
Prześlij komentarz
Blog ma charakter informacyjny. Jeśli masz propozycję artykułu bądź znasz dodatkowe szczegóły na temat opisanych spraw proszę o komentarz, zapraszając równocześnie do dyskusji :)